Richard Novak jest 55-letnim emerytowanym biznesmenem, który od 13 lat mieszka w swojej willi na Shadow Hill Way w Los Angeles. Otoczony luksusem i dziełami sztuki prowadzi uporządkowane ekologiczne (komponowaniem zdrowych posiłków zajmuje się jego osobista trenerka Silve) wręcz ascetyczne życie. Każdy jego dzień przebiega według ściśle zaplanowanego harmonogramu - ćwiczenia na bieżni, następnie dietetyczne śniadanie z poranną prasówką - wszystko starannie podane przez jego gosposię Cecelię, potem analizowanie giełdy i swoich aktywów, i dalej spędzanie całego dnia nie robiąc nic.
Z pozoru bezstresową spokojną egzystencję przerywa jednak silny atak bólu w całym ciele i Richard trafia do szpitala. Jednak po gruntownym przebadaniu okazuje się, że nic mu fizycznie nie jest. Ale coś jednak się zmienia - dotychczasowa zmowa milczenia w jego życiu zostaje przerwana. Dowiadujemy się również, że główny bohater nie jest sam na świecie, zostawił żonę nie mogąc zmieść dłużej jej ignorancji, tego, że traktowała go jak pietrze, prawie nie zauważając nawet, że odszedł. Wraz z byłą żoną w Nowym Yorku mieszka ich wspólny 17-nastoletni syn Ben, z którym on nie ma prawie kontaktu. A więc pozory kontroli, które tworzy Richard, okazują się być tylko próbą zapomnienia o zranionych uczuciach, o przytłaczającej pustce - bo tak jest łatwiej?
Richard za wszelką cenę próbuje wrócić do swojej poprzedniej równowagi, zapisuje się nawet na kurs cichej medytacji żeby odzyskać dawny spokój. Niestety na to jest już za późno, od tej pory jego życie eksploduje serią nieoczekiwanych zdarzeń, w dodatku iście filmowych np. ratuje konia, który wpada do wielkiej dziury koło jego własnego domu - z powodu zresztą której wynajmuje dom nad oceanem w Malibu, bo owa powiększająca się cały czas dziura i towarzyszące jej osuwanie się ziemi, grozi zawaleniem jego willi. Po drodze do Malibu Richard ratuje dziewczynę uwiezioną w bagażniku jakiegoś sadysty, w miedzy czasie zaopiekuje się "zapłakaną" gospodynią domową Cynthię, którą wykorzystuje własna rodzin, pozwalając jej u siebie mieszkać oraz fundując spa i samochód, przygarnia też bezdomnego psa z plaży, i ogólnie wszystkim chce pomoc. Pan Superman postanawia też odbudować relację z rodziną. W tym celu dzwoni do rodziców, odwiedza brata i jego rodzinę, oraz próbuje na nowo odtworzyć więź z synem, gdy ten w końcu przyjeżdża do niego na wakacje. Do tego wszystkiego poznaje wielu fajnych ludzi, z którymi się zaprzyjaźnia jak np. Anhil sprzedawca pączków, któremu pożycza nawet swojego wypasionego mercedesa, żeby sobie chłopak pojeździł czasem, wielką gwiazdę filmową - swojego sąsiada, od którego nie może się opędzić, Nica z sąsiedztwa w Malibu, czy instruktorkę żyrotoniki (zajęcia sportowo relaksacyjne, o których nie słyszała Wikipedia), Sydney, z którą wdaje się w romans...uff i wiele więcej.. . A wszystko to tworzy mieszankę tak groteskową, że aż czytającemu ciężko się połapać;)
Książka pod zaskakującym tytułem "Ta książka uratuje ci życie", mówi o poszukiwanie sensu życia, o poszukiwaniu miłości i przyjaźni, o tym, że tak na prawdę możemy osiągnąć całe bogactwo tego świata, i w dodatku dbać o siebie, uprawiać sporty, zdrowo się odżywiać, wieść pozornie spokojne życie - czyli robić dla siebie absolutnie wszystko, i to "wszystko" jak się okazuje, to zupełnie za mało żeby być szczęśliwym. Owo "wszystko" bowiem nic nie znaczy w konfrontacji z ludzką samotnością.
Mimo tego wszystkiego ja nadal nie wiem co zrobić z tą książką, jak ją ocenić? Naprawdę mam dylemat. Coś mi tu nie pasuje. Tak jakby ta tragifarsa nie do końca do mnie trafiała. Są w osobie Richarda Novaka pewne nieścisłości.
Przeszło dziesięcioletnia izolacja od świata świadczyć powinna, że jest po prostu introwertykiem może nieśmiałym, zakompleksionym człowiekiem. Separacja od rodziny o tym, że jest egoistą. A tym czasem Richard Novak okazuje się być przemiłym, błyskotliwym facetem, który łatwo nawiązuje kontakt, z każdym kogo spotka na swojej drodze, i wszystkim pomaga nie licząc się często z niekorzystnymi konsekwencjami tej pomocy dla samego siebie - taki można powiedzieć prawdziwy współczesny samarytanin - albo ta cudowna przemiana zaszła w nim po zmianie diety na pączkową:). Rozumiem, że sylwetki bohaterów zostały tu karykaturalnie przerysowane w sposób celowy, ale do mnie to nie przemawia, przy całej sympatii dla Richarda, w końcu przez 450 wspólnie spędzonych stron można się zaprzyjaźnić:) Do tego wszystkiego dorzucę zaskakujące zakończenie, ale jeszcze bardziej zaskakujące jest to, jak mało wspólnego ma treść książki z tytułem. Albo może ja czegoś nie umiem dostrzec?
P.S. opisy pączków po prostu mmmm przepyszne...za każdym razem moja wyobraźnia unosiła się gdzieś nad moją ulubioną cukiernią, i zaraz szłam zrobić sobie kawkę i oczywiście znajdywało się również coś czekoladowego do niej:)
Z pozoru bezstresową spokojną egzystencję przerywa jednak silny atak bólu w całym ciele i Richard trafia do szpitala. Jednak po gruntownym przebadaniu okazuje się, że nic mu fizycznie nie jest. Ale coś jednak się zmienia - dotychczasowa zmowa milczenia w jego życiu zostaje przerwana. Dowiadujemy się również, że główny bohater nie jest sam na świecie, zostawił żonę nie mogąc zmieść dłużej jej ignorancji, tego, że traktowała go jak pietrze, prawie nie zauważając nawet, że odszedł. Wraz z byłą żoną w Nowym Yorku mieszka ich wspólny 17-nastoletni syn Ben, z którym on nie ma prawie kontaktu. A więc pozory kontroli, które tworzy Richard, okazują się być tylko próbą zapomnienia o zranionych uczuciach, o przytłaczającej pustce - bo tak jest łatwiej?
Richard za wszelką cenę próbuje wrócić do swojej poprzedniej równowagi, zapisuje się nawet na kurs cichej medytacji żeby odzyskać dawny spokój. Niestety na to jest już za późno, od tej pory jego życie eksploduje serią nieoczekiwanych zdarzeń, w dodatku iście filmowych np. ratuje konia, który wpada do wielkiej dziury koło jego własnego domu - z powodu zresztą której wynajmuje dom nad oceanem w Malibu, bo owa powiększająca się cały czas dziura i towarzyszące jej osuwanie się ziemi, grozi zawaleniem jego willi. Po drodze do Malibu Richard ratuje dziewczynę uwiezioną w bagażniku jakiegoś sadysty, w miedzy czasie zaopiekuje się "zapłakaną" gospodynią domową Cynthię, którą wykorzystuje własna rodzin, pozwalając jej u siebie mieszkać oraz fundując spa i samochód, przygarnia też bezdomnego psa z plaży, i ogólnie wszystkim chce pomoc. Pan Superman postanawia też odbudować relację z rodziną. W tym celu dzwoni do rodziców, odwiedza brata i jego rodzinę, oraz próbuje na nowo odtworzyć więź z synem, gdy ten w końcu przyjeżdża do niego na wakacje. Do tego wszystkiego poznaje wielu fajnych ludzi, z którymi się zaprzyjaźnia jak np. Anhil sprzedawca pączków, któremu pożycza nawet swojego wypasionego mercedesa, żeby sobie chłopak pojeździł czasem, wielką gwiazdę filmową - swojego sąsiada, od którego nie może się opędzić, Nica z sąsiedztwa w Malibu, czy instruktorkę żyrotoniki (zajęcia sportowo relaksacyjne, o których nie słyszała Wikipedia), Sydney, z którą wdaje się w romans...uff i wiele więcej.. . A wszystko to tworzy mieszankę tak groteskową, że aż czytającemu ciężko się połapać;)
Książka pod zaskakującym tytułem "Ta książka uratuje ci życie", mówi o poszukiwanie sensu życia, o poszukiwaniu miłości i przyjaźni, o tym, że tak na prawdę możemy osiągnąć całe bogactwo tego świata, i w dodatku dbać o siebie, uprawiać sporty, zdrowo się odżywiać, wieść pozornie spokojne życie - czyli robić dla siebie absolutnie wszystko, i to "wszystko" jak się okazuje, to zupełnie za mało żeby być szczęśliwym. Owo "wszystko" bowiem nic nie znaczy w konfrontacji z ludzką samotnością.
Mimo tego wszystkiego ja nadal nie wiem co zrobić z tą książką, jak ją ocenić? Naprawdę mam dylemat. Coś mi tu nie pasuje. Tak jakby ta tragifarsa nie do końca do mnie trafiała. Są w osobie Richarda Novaka pewne nieścisłości.
Przeszło dziesięcioletnia izolacja od świata świadczyć powinna, że jest po prostu introwertykiem może nieśmiałym, zakompleksionym człowiekiem. Separacja od rodziny o tym, że jest egoistą. A tym czasem Richard Novak okazuje się być przemiłym, błyskotliwym facetem, który łatwo nawiązuje kontakt, z każdym kogo spotka na swojej drodze, i wszystkim pomaga nie licząc się często z niekorzystnymi konsekwencjami tej pomocy dla samego siebie - taki można powiedzieć prawdziwy współczesny samarytanin - albo ta cudowna przemiana zaszła w nim po zmianie diety na pączkową:). Rozumiem, że sylwetki bohaterów zostały tu karykaturalnie przerysowane w sposób celowy, ale do mnie to nie przemawia, przy całej sympatii dla Richarda, w końcu przez 450 wspólnie spędzonych stron można się zaprzyjaźnić:) Do tego wszystkiego dorzucę zaskakujące zakończenie, ale jeszcze bardziej zaskakujące jest to, jak mało wspólnego ma treść książki z tytułem. Albo może ja czegoś nie umiem dostrzec?
P.S. opisy pączków po prostu mmmm przepyszne...za każdym razem moja wyobraźnia unosiła się gdzieś nad moją ulubioną cukiernią, i zaraz szłam zrobić sobie kawkę i oczywiście znajdywało się również coś czekoladowego do niej:)
Autor - A.M. Homes
Wydawnictwo - Świat Książki
Rok wydania - kwiecień 2009, moje wydanie Warszawa 2015
Ilość stron - 448
Oprawa - Miękka
Interesująca postać z tego bohatera. Jeśli będę miała okazję to przeczytam tę książkę.
OdpowiedzUsuńKsiążka pełna absurdów, napisana w bardzo amerykańskim stylu, który albo się kocha albo nienawidzi;) Zresztą opinie są też podzielone bardzo, więc warto przeczytać chociaż z ciekawości dlaczego.
OdpowiedzUsuń