Minął kolejny rok, opustoszał dom, za oknem pięknie świeci słonce. I tylko ciepło bijące od grzejnika na którym prawie siedzę, pozwala mi nie dowierzać, że na dworze jest w tej chwili minus 10 stopni. Ale ta temperatura tak niska zimowa utrzymuje się dopiero od zaledwie paru dni, a poza tym nie spadł w mojej okolicy w te święta ani jeden płatek śniegu.
Troszkę szkoda bo śnieg jest nieodzownym elementem świątecznej tradycji, tak samo jak choinka, Mikołaj czy barszcz z uszkami Jakie więc były te święta 2015? Na pewno lepsze od poprzednich, które niestety spędziłam w pracy, 1200 km od domu. Ale czy były idealne?
Jak zwykle co najmniej miesiąc przed Świętami większą część ziemskiej populacji ogarnia świąteczny szał - wiec mnie ogarnął również:) Zrobiłam adwentowy wieniec, który finezyjnie ustawiłam na honorowym miejscu w pokoju dziennym. Potem zaczęłam obmyślać "prezentowy plan", konfrontując go ze swoim budżetem. Wtedy spostrzegłam, że chociaż wiem co życzyliby sobie moi bliscy to raczej nie zdołam spełnić ich marzeń. To mnie troszkę sfrustrowało - a może tylko po jakimś symbolicznym drobiazgu? - pomyślałam. Ale z drugiej strony po co, żeby wylądował na samym dnie szafy zaraz po Świętach. A może rozsądniej byłoby nie kupować nic tylko wręczyć pieniądze. Ale to z kolei takie mało świąteczne - przecież choinka, a pod nią kolorowe prezenty to jest ten prawdziwy urok, a szeleszczący zdzierany papier tworzy niepowtarzalny klimat.
A wiec to już? Stało się... . Właśnie zaczęłam żyć typowo świątecznymi problemami: "a przecież jeszcze muszę zrobić zakupy spożywcze, wysprzątać dom, a gdzie gotowanie i pieczenie". Wszystko przecież musi wypaść idealnie, a ja tak bardzo chcę żeby wypadło: "w końcu tak się staram i tyle mam na głowie". Moje wysiłki zwieńczyło ustrojenie choinki - to akurat robimy wszyscy razem. Nadszedł dzień Wigilii, w całym domu pachniało typowo świątecznymi potrawami, a ja byłam szczęśliwa, że w końcu mam okazję zjeść (po roku oczekiwań) mój ulubiony barszczyk uszkami, który uwielbiam i zawsze sobie obcuje, że zaraz po Nowym Roku go zrobię znowu - bo uszka takie pyszne. I tradycyjnie budzę się z moi postanowieniem w kolejną Wigilię;)
Święta Bożego Narodzenia to najbardziej rodzinne święto, na które czekamy cały rok z utęsknieniem, i do którego przygotowujemy się bardzo długo. Zastanawiające jest wiec dlaczego? - kiedy w końcu już nadejdą jesteśmy zmęczeni, znudzeni, przejedzeni, zainteresowani bardziej telewizorem i komputerem, niż prawdziwym celebrowaniem Świąt w gronie rodzinnym, wspólnymi niekończącymi się rozmowami - tak rzadko mamy okazję być wszyscy razem w Domu.
Dlaczego samym Świętom daleko już do Magii Świat z przedświątecznej gorączki? Do prawdziwej Magii Świat, takiej jak z baśni jakie czytywałam w dzieciństwie, czy oglądałam w świątecznych amerykańskich filmach? Pewnie dlatego, że święta się bardzo skomercjalizowały. Szał zakupów i przygotowań jest ważniejszy niż adwentowe wyciszenie się, a kiedy wreszcie nadejdą święta, zmęczeni, nie emanujemy już taką energią i popadamy w rozleniwienie, które powoduje, że z trudem skupiamy się nawet na oglądaniu Kevina, a co dopiero mielibyśmy siłę na śpiewanie kolęd.
Hmm.. pewnie co niektórzy skrzywią się czytając ten tekst. Więc od razu dodam, że jest to tylko moja subiektywna opinia, chociaż z tego co czytam statystyki są zatrważające, a psychologowie biją na alarm. Tak naprawdę nie chcę tu nawet powiedzieć, że miałam złe święta, bo wcale tak nie było. Te słowa są raczej moją refleksją - rozważaniem nad stosunkiem "wkładu pracy do oczekiwań", tzn. im bardziej się staramy i w coś angażujemy, tym więcej oczekujemy. Może gdyby założyć od razu, że nie chcemy idealnych świat, czyli takich jak podpowiadają nam schematy myślowe, którymi jesteśmy karmieni od dzieciństwa, bylibyśmy mniej sfrustrowani? A może watro byłoby zaryzykować i spędzić najbardziej rodzinne Święta na świecie po za domem rodzinnym - w jakimś neutralnym miejscu? Ja np. marzę o spędzeniu Świąt w górach. Marzę o spacerach w głębokim śniegu, widoku na ośnieżone górskie szczyty, kiedy zmarznięta po takim spacerze popijać będę herbatę, o kuligu i pasterce w małym górskim kościołku:) Takie marzenie, może na przyszły rok, oczywiście z rodzinką:) I oczywiście warto mieć marzenia, a najlepszym prezentem od Losu jest możliwość ich realizacji:)
Troszkę szkoda bo śnieg jest nieodzownym elementem świątecznej tradycji, tak samo jak choinka, Mikołaj czy barszcz z uszkami Jakie więc były te święta 2015? Na pewno lepsze od poprzednich, które niestety spędziłam w pracy, 1200 km od domu. Ale czy były idealne?
Jak zwykle co najmniej miesiąc przed Świętami większą część ziemskiej populacji ogarnia świąteczny szał - wiec mnie ogarnął również:) Zrobiłam adwentowy wieniec, który finezyjnie ustawiłam na honorowym miejscu w pokoju dziennym. Potem zaczęłam obmyślać "prezentowy plan", konfrontując go ze swoim budżetem. Wtedy spostrzegłam, że chociaż wiem co życzyliby sobie moi bliscy to raczej nie zdołam spełnić ich marzeń. To mnie troszkę sfrustrowało - a może tylko po jakimś symbolicznym drobiazgu? - pomyślałam. Ale z drugiej strony po co, żeby wylądował na samym dnie szafy zaraz po Świętach. A może rozsądniej byłoby nie kupować nic tylko wręczyć pieniądze. Ale to z kolei takie mało świąteczne - przecież choinka, a pod nią kolorowe prezenty to jest ten prawdziwy urok, a szeleszczący zdzierany papier tworzy niepowtarzalny klimat.
A wiec to już? Stało się... . Właśnie zaczęłam żyć typowo świątecznymi problemami: "a przecież jeszcze muszę zrobić zakupy spożywcze, wysprzątać dom, a gdzie gotowanie i pieczenie". Wszystko przecież musi wypaść idealnie, a ja tak bardzo chcę żeby wypadło: "w końcu tak się staram i tyle mam na głowie". Moje wysiłki zwieńczyło ustrojenie choinki - to akurat robimy wszyscy razem. Nadszedł dzień Wigilii, w całym domu pachniało typowo świątecznymi potrawami, a ja byłam szczęśliwa, że w końcu mam okazję zjeść (po roku oczekiwań) mój ulubiony barszczyk uszkami, który uwielbiam i zawsze sobie obcuje, że zaraz po Nowym Roku go zrobię znowu - bo uszka takie pyszne. I tradycyjnie budzę się z moi postanowieniem w kolejną Wigilię;)
Święta Bożego Narodzenia to najbardziej rodzinne święto, na które czekamy cały rok z utęsknieniem, i do którego przygotowujemy się bardzo długo. Zastanawiające jest wiec dlaczego? - kiedy w końcu już nadejdą jesteśmy zmęczeni, znudzeni, przejedzeni, zainteresowani bardziej telewizorem i komputerem, niż prawdziwym celebrowaniem Świąt w gronie rodzinnym, wspólnymi niekończącymi się rozmowami - tak rzadko mamy okazję być wszyscy razem w Domu.
Dlaczego samym Świętom daleko już do Magii Świat z przedświątecznej gorączki? Do prawdziwej Magii Świat, takiej jak z baśni jakie czytywałam w dzieciństwie, czy oglądałam w świątecznych amerykańskich filmach? Pewnie dlatego, że święta się bardzo skomercjalizowały. Szał zakupów i przygotowań jest ważniejszy niż adwentowe wyciszenie się, a kiedy wreszcie nadejdą święta, zmęczeni, nie emanujemy już taką energią i popadamy w rozleniwienie, które powoduje, że z trudem skupiamy się nawet na oglądaniu Kevina, a co dopiero mielibyśmy siłę na śpiewanie kolęd.
Hmm.. pewnie co niektórzy skrzywią się czytając ten tekst. Więc od razu dodam, że jest to tylko moja subiektywna opinia, chociaż z tego co czytam statystyki są zatrważające, a psychologowie biją na alarm. Tak naprawdę nie chcę tu nawet powiedzieć, że miałam złe święta, bo wcale tak nie było. Te słowa są raczej moją refleksją - rozważaniem nad stosunkiem "wkładu pracy do oczekiwań", tzn. im bardziej się staramy i w coś angażujemy, tym więcej oczekujemy. Może gdyby założyć od razu, że nie chcemy idealnych świat, czyli takich jak podpowiadają nam schematy myślowe, którymi jesteśmy karmieni od dzieciństwa, bylibyśmy mniej sfrustrowani? A może watro byłoby zaryzykować i spędzić najbardziej rodzinne Święta na świecie po za domem rodzinnym - w jakimś neutralnym miejscu? Ja np. marzę o spędzeniu Świąt w górach. Marzę o spacerach w głębokim śniegu, widoku na ośnieżone górskie szczyty, kiedy zmarznięta po takim spacerze popijać będę herbatę, o kuligu i pasterce w małym górskim kościołku:) Takie marzenie, może na przyszły rok, oczywiście z rodzinką:) I oczywiście warto mieć marzenia, a najlepszym prezentem od Losu jest możliwość ich realizacji:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz