Motywem przewodnim książki jest "to coś" czego my ludzie zachodniej kultury na przełomie XXI wieku rozpaczliwie poszukujemy w jodze, medytacji, coachingu, na górskich szlakach, w psychologii pozytywnej czy nawet fizyce kwantowej. Szukamy prawdy o nas samych. Ale to szukanie jak słusznie zauważa Beata Pawlikowska nie wynika bynajmniej z naszej przejawiającej się masowo eksploracyjno-naukowej natury tylko ze strachu, braku bezpieczeństwa, degradacji moralnej naszej cywilizacji. W tej plątaninie negatywnych emocji i czyhających w miejskim zgiełku niebezpieczeństw szukamy więc dawno zatraconego ładu wewnętrznego, spokoju - harmonii.
I w tej kwestii książka ta na obecną chwilę nie wnosi nic nowego, ale na pewno celnie wstrzela się we wspomniane wyżej zapotrzebowanie rynku na tego typu poradniki "jak żyć i nie zwariować" w informacyno-technicznym szumie, który jak rozszalała burza piaskowa atakuje wszystkie nasze zmysły i części ciała.
Wartość dodaną przemyśleń o losach świata stanowi natomiast autobiograficzne tło książki. Dowiadujemy się jak wyglądały podróżnicze początki Pani Beaty, jakie były pierwsze odczucia podczas spotkań oko w oko z ludźmi z innych - przez co egzotycznych dla nas cywilizacji. Mimo, iż nie jest to książka typowo podróżnicza ja doceniam empiryczną jej wymowę. Autorka - podróżniczka, w sposób przenikliwy, naturalny - bo wynikający z doświadczeń, zestawia naszą cywilizację "korporacyjnych ludków" z cywilizacjami "światami" do których sama dotarła: Buszmeni, Aborygeni - potomkowie cywilizacji Majów i Inków, Masajowie, tybetańscy mnisi i wiele innych. Wędrując przez wszystkie kontynenty i ponosząc antropologiczny trud penetracji miejsc często niebezpiecznych i trudno dostępnych autorka jest w swojej "teorii bezwzględności" wiarygodna, a my - czy może raczej - ja, darować nawet mogę wkradający się w co niektóre wypowiedzi "wszechwiedzący i pretensjonalny ton" oraz momenty chaotycznych powtórzeń i chwilami zbyt skrajny dekadentyzm, chociaż tutaj mam wewnętrzny dylemat: jesteśmy aż tacy źli? Chcę wierzyć, że jednak nie...
W pierwszych rozdziałach relacje z wypraw przeplatają się z poszukiwaniem "Prawdy, Spokoju, Mądrości", których autorka próżno szuka w polityce, władzy czy instytucji kościoła. Można więc powiedzieć, że podróż autorki i bohaterki tej książki jest wielowymiarowa. Z jednej strony to tułaczka dziewczyny z miasta po bezdrożach innych cywilizacji a z drugiej duchowe poszukiwania oparte na teorii fizyki kwantowej (świat uczestniczący), które prowadzą jednak do wspólnej konkluzji - model życia jaki wypracowała zachodnia cywilizacja (konsumpcjonizm) nie jest naturalnym środowiskiem życia dla człowieka, a wręcz jego całkowitym wypaczeniem.
Trzecia część książki nosząca nazwę "Krótka historia naszej cywilizacji" oraz dwie kolejne jest osobliwym szkicem przedstawiającym ewolucję człowieka od "Adama i Ewy" do życia ludzi w "miejskiej dżungli". Autorka kreśli apokaliptyczną wizję, w której jej bohaterowie oddalając się na przestrzeni wieków od Pierwotnego Źródła - od Natury, zmierzają do KOŃCA ŚWIATA:
"Najbliższe otoczenie człowieka w naszej zachodniej cywilizacji nie daje mu poczucia bezpieczeństwa. Zmusza do walki, do obrony swoich interesów, poglądów, pozycji, swojego dobytku, oszczędności, a czasem nawet życia. Atakuje tysiącem różnych bodźców - hałasem silników, brakiem miejsca, wiertarkami, koparkami, mrugającymi szyldami, hałasem z telewizji, reklamą najtańszego sklepu albo najnowszej torebki słynnego projektanta i setkami innych odgłosów, które wypełniają go od świtu do nocy.
Nie jest to miejsce, z którym można stopić się w jedność albo zaczerpnąć z niego siły. Człowiek w mieście jest jak pinezka wciśnięta w asfalt przez but olbrzyma. Ma dostęp do świeżego powietrza, ale musi walczyć o przetrwanie. Miejska dżungla jest sto razy bardziej zabójcza niż dżungla amazońska.
Zabójcza dla duszy przyszłości, wszystkich ludzi."
W ostatniej części zatytułowanej "Koniec świata według Majów" znajdujemy sporo fajnych informacji na temat świata Majów oraz ich Kalendarza.
Jak dla mnie mimo, że książka Teoria bezwzględności nie zasługuje na miano "rewolucyjnej" jest jak najbardziej pozytywna: poucza, przestrzega i radzi.
I w tej kwestii książka ta na obecną chwilę nie wnosi nic nowego, ale na pewno celnie wstrzela się we wspomniane wyżej zapotrzebowanie rynku na tego typu poradniki "jak żyć i nie zwariować" w informacyno-technicznym szumie, który jak rozszalała burza piaskowa atakuje wszystkie nasze zmysły i części ciała.
Wartość dodaną przemyśleń o losach świata stanowi natomiast autobiograficzne tło książki. Dowiadujemy się jak wyglądały podróżnicze początki Pani Beaty, jakie były pierwsze odczucia podczas spotkań oko w oko z ludźmi z innych - przez co egzotycznych dla nas cywilizacji. Mimo, iż nie jest to książka typowo podróżnicza ja doceniam empiryczną jej wymowę. Autorka - podróżniczka, w sposób przenikliwy, naturalny - bo wynikający z doświadczeń, zestawia naszą cywilizację "korporacyjnych ludków" z cywilizacjami "światami" do których sama dotarła: Buszmeni, Aborygeni - potomkowie cywilizacji Majów i Inków, Masajowie, tybetańscy mnisi i wiele innych. Wędrując przez wszystkie kontynenty i ponosząc antropologiczny trud penetracji miejsc często niebezpiecznych i trudno dostępnych autorka jest w swojej "teorii bezwzględności" wiarygodna, a my - czy może raczej - ja, darować nawet mogę wkradający się w co niektóre wypowiedzi "wszechwiedzący i pretensjonalny ton" oraz momenty chaotycznych powtórzeń i chwilami zbyt skrajny dekadentyzm, chociaż tutaj mam wewnętrzny dylemat: jesteśmy aż tacy źli? Chcę wierzyć, że jednak nie...
W pierwszych rozdziałach relacje z wypraw przeplatają się z poszukiwaniem "Prawdy, Spokoju, Mądrości", których autorka próżno szuka w polityce, władzy czy instytucji kościoła. Można więc powiedzieć, że podróż autorki i bohaterki tej książki jest wielowymiarowa. Z jednej strony to tułaczka dziewczyny z miasta po bezdrożach innych cywilizacji a z drugiej duchowe poszukiwania oparte na teorii fizyki kwantowej (świat uczestniczący), które prowadzą jednak do wspólnej konkluzji - model życia jaki wypracowała zachodnia cywilizacja (konsumpcjonizm) nie jest naturalnym środowiskiem życia dla człowieka, a wręcz jego całkowitym wypaczeniem.
Trzecia część książki nosząca nazwę "Krótka historia naszej cywilizacji" oraz dwie kolejne jest osobliwym szkicem przedstawiającym ewolucję człowieka od "Adama i Ewy" do życia ludzi w "miejskiej dżungli". Autorka kreśli apokaliptyczną wizję, w której jej bohaterowie oddalając się na przestrzeni wieków od Pierwotnego Źródła - od Natury, zmierzają do KOŃCA ŚWIATA:
"Najbliższe otoczenie człowieka w naszej zachodniej cywilizacji nie daje mu poczucia bezpieczeństwa. Zmusza do walki, do obrony swoich interesów, poglądów, pozycji, swojego dobytku, oszczędności, a czasem nawet życia. Atakuje tysiącem różnych bodźców - hałasem silników, brakiem miejsca, wiertarkami, koparkami, mrugającymi szyldami, hałasem z telewizji, reklamą najtańszego sklepu albo najnowszej torebki słynnego projektanta i setkami innych odgłosów, które wypełniają go od świtu do nocy.
Nie jest to miejsce, z którym można stopić się w jedność albo zaczerpnąć z niego siły. Człowiek w mieście jest jak pinezka wciśnięta w asfalt przez but olbrzyma. Ma dostęp do świeżego powietrza, ale musi walczyć o przetrwanie. Miejska dżungla jest sto razy bardziej zabójcza niż dżungla amazońska.
Zabójcza dla duszy przyszłości, wszystkich ludzi."
W ostatniej części zatytułowanej "Koniec świata według Majów" znajdujemy sporo fajnych informacji na temat świata Majów oraz ich Kalendarza.
Jak dla mnie mimo, że książka Teoria bezwzględności nie zasługuje na miano "rewolucyjnej" jest jak najbardziej pozytywna: poucza, przestrzega i radzi.
Autor - Beata Pawlikowska
Wydawnictwo - G+J
Rok wydania - 2012
Ilość stron -336
Oprawa - miękka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz