W poprzedni weekend miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach Arteterapia w edukacji i terapii organizowanych przez PWSNS w Gdyni. Szkolenie prowadziła kompetentna i przemiła pani terapeutka i trenerka, Joanna Wcześny.
Idąc tam miałam lekkie obawy, że być może te dwa dni szkoleniowe będą wypełniała tylko teorią - która jak wiadomo jest niezbędna do świadomego poruszania się w danej dziedzinie, ale ja jakoś podświadomie, zwyczajnie chciałam nauczyć się metod jak ową teorie mogę praktycznie wykorzystać. Stąd tak wielka moja radość, kiedy okazało się, iż teoria była tylko wprowadzeniem, a resztę czasu warsztatowego pochłonęły konkretne metody pracy terapeutycznej, które oczywiście nasza trenerka najpierw z nami omawiała, a potem miałyśmy tą frajdę i możliwość same je przetestować na sobie, i przez to doświadczyć zbawiennego ich wpływu na psychikę ludzką. Arteterapia jest pojęciem bardzo szerokim, a w jej skład wchodzą następujące metody pracy terapeutycznej: terapia za pomocą sztuk plastycznych, (rysunek, malarstwo, rzeźba, sztuki użytkowe), choreoterapia (terapia tańcem), muzykoterapia, biblioterapia, teatroterapia, estetoterapia (terapeutyczny wpływ doznań estetycznych), chromoterapia (leczenie kolorami), talasoterapia (terapeutyczny wpływ morza), hortikuloterapia (terapeutyczny wpływ pracy w ogrodzie), silvoterapia (terapeutyczne oddziaływanie drzew, lasu), ludoterapia (terapia przy pomocy gier i zabaw). [info Joanna Wcześny]
Zanim znalazłam się na warsztatach miałam już pewne podstawy teoretyczne, przeczytanych ileś pozycji książkowych i multimedialnych, co pozwoliło mi mieć wyobrażenie teoretyczne (oczywiście w stopniu podstawowym) jak to działa. Wiedziałam, przede wszystkim, że dobry terapeuta to nie tylko osoba uzdolniona w jakichś dziedzinach, które można wykorzystać w arteterapii, np rysunek, muzyka czy dziedziny humanistyczne i medyczne. Dobry terapeuta to przede wszystkim człowiek empatyczny i kochający ludzi. Do tego oczywiście powinien być dobrym psychologiem - niekoniecznie z dyplomem wyższej uczelni (mogą to być kursy i szkolenia), ale wiedza służąca rozpoznaniu emocji, trudności i potrzeb pacjentów czy podopiecznych jest niezbędna. I dopiero posiadając taki pakiet cech i umiejętności, możemy zacząć uzupełniać go o metody arteterapeutyczne z interesujących nas obszarów sztuki. A talent - hmm, talent (np. plastyczny, muzyczny czy teatralny) oczywiście się przydaje, ale to kwestia drugorzędna, ponieważ sztuka, którą tworzy pacjent nie jest i nigdy nie będzie oceniana w wymiarze kanonów dzieł sztuki. Tu terapią jest sam proces powstawania działa, i to co za jego pomocą udało się "przepracować", a nie efekt finalny, który poddaje się ocenie, jak np. prace wykonane przez studentów ASP. Podstaw dramy, rysunku czy muzyki, rytmiki, możemy się nauczyć w takim stopniu, aby wykorzystywać je swobodnie w pracy z podopiecznym. Ale w żadnym wypadku nasze umiejętności i talenty, w arteterapii nie powinny być celem same w sobie. I właśnie te warsztaty, utwierdziły mnie również w tym przekonaniu, ponieważ metody pracy arteterapeutycznej przedstawiane nam przez panią terapeutykę, mimo, iż nie było skomplikowane pod względem formy to jednak pozwoliły nam - uczestniczkom szkolenia, doskonale się odprężyć, rozpoznać swoje potrzeby, czy sięgnąć do pokładów skrzętnie skrywanych lub jeszcze nieuświadomionych emocji. Stąd efekt był taki, że nagle otworzyłyśmy się, mówiłyśmy rzeczy, których często nie mówi się własnej nawet najbliższej rodzinie, nagle zniknął dystans miedzy nami, mimo, iż tak naprawdę byłyśmy grupą obcych sobie kobiet. Po raz pierwszy na własnej skórze (wykonując powierzone nam zadania plastyczne, czy wsłuchując się w dźwięki określonej muzyki) mogłam poczuć jak silne oddziaływanie ma terapia sztuką. Wszystkie czułyśmy się tak swobodnie, niektóre uczestniczki pozwoliły sobie nawet na płacz, zupełnie jakby "wyrzuciły" z siebie pewne nagromadzone długo lęki, przykre sprawy, frustracje. Nikt się nie śmiał, nikt nie komentował, każdy starał się być dla każdego wsparciem. Nie mówię, że te warsztaty zmieniły moje życie, że teraz jestem inna - lepsza, to tak nie działa (przynajmniej kiedy nie oddziałujemy za pomocą tych metod - bodźców cyklicznie). Ale na pewno każda z nas przeżyła jakieś "oczyszczenie" z tych nagromadzonych w nas negatywowych emocji. Zresetowałyśmy nasze głowy, odblokowałyśmy nasze emocje, doświadczyłyśmy czegoś nowego, nauczyłyśmy się wiele - a to zawsze działa podbudowująco na człowieka. Wyszłyśmy w warsztatów szczęśliwsze. Pomimo, że przyszłyśmy się szkolić aby zyskać nowe narzędzia do codziennej pracy pedagogicznej, to każda z nas miała poczucie, że to był czas który poświeciła tylko sobie. Doszłyśmy więc do takich wniosków, że powinniśmy robić to znacznie częściej:) Częściej robić coś tylko dla siebie - w różnych formach, nie ważne czy to będzie spacer do lasu, ćwiczenie jogi, drzemka na kanapie, czy wypad ze znajomymi do kina, ważne żeby to był czas tylko dla nas, żebyśmy robili to co lubimy i co nas odpręża - relaksuje. Bo tylko robiąc coś dla siebie - robiąc sobie małe przyjemności, zyskamy dodatkową energię na nasze codzienne i niestrudzone - robienie czegoś dla innych:)
A to już niektóre z metod:
1) Kolaż słowny, z wyrazów wyciętych z gazet. Oczywiście szukamy pozytywów, ta praca ma pomóc uzmysłowić sobie nasze zalety, ewentualnie potrzeby, zobaczyć świat w sposób pozytywny:)
3) Słuchamy relaksacyjnej muzyki, i słuchamy słów wypowiadanych przez terapeutę, rysujemy obrazy, które pojawiają nam się w trakcie.
4) Bardzo fajne ćwiczenie na współpracę, poznawanie siebie, nawiązywanie relacji. Tworzymy 3 osobowe grupy, każdy członek grupy dostaje do pomalowania duże koło wielkości ok 20 centymetrów (może być też kwadrat kub inna figura). Kiedy koła są pokolorowane, każda osoba z trzyosobowej grupy rozcina swoje koło na 2 części i jedną część sobie zostawia a drugą przekazuje innej osobie (zgodnie ze skazówkami zegara). Sami tez otrzymujemy od innej osoby połowę jej koła. Te dwie różne części zlepiamy taśmą i następnie robimy ciecie tam gdzie go jeszcze nie było tak aby były dwie połowy. Znowu jedną część sobie zostawiamy a drugą przekazujemy dalej. Znowu też dostajemy jedną cześć od innej osoby, którą doklejamy do swojej. Następne znowu ciecie poprzeczne - nigdy nie tniemy po tej samej linii, tylko szukamy nowego miejsca tak aby otrzymać dwie równe połowy. I na końcu każda z trzech osób w grupie uzyskuje całkiem kolorowe koło złożone częściowo z części pozostałych osób:)
5) Białe kartki A4 rozcinamy wzdłuż na dwie części. Takie połówki - długie paski robimy z paru kartek, następnie sklejamy paski razem, taśmą bezbarwną w jeden długi pasek. Tak gotowy pasek kolorujemy, słuchając odpowiednio dobranej muzyki.
Idąc tam miałam lekkie obawy, że być może te dwa dni szkoleniowe będą wypełniała tylko teorią - która jak wiadomo jest niezbędna do świadomego poruszania się w danej dziedzinie, ale ja jakoś podświadomie, zwyczajnie chciałam nauczyć się metod jak ową teorie mogę praktycznie wykorzystać. Stąd tak wielka moja radość, kiedy okazało się, iż teoria była tylko wprowadzeniem, a resztę czasu warsztatowego pochłonęły konkretne metody pracy terapeutycznej, które oczywiście nasza trenerka najpierw z nami omawiała, a potem miałyśmy tą frajdę i możliwość same je przetestować na sobie, i przez to doświadczyć zbawiennego ich wpływu na psychikę ludzką. Arteterapia jest pojęciem bardzo szerokim, a w jej skład wchodzą następujące metody pracy terapeutycznej: terapia za pomocą sztuk plastycznych, (rysunek, malarstwo, rzeźba, sztuki użytkowe), choreoterapia (terapia tańcem), muzykoterapia, biblioterapia, teatroterapia, estetoterapia (terapeutyczny wpływ doznań estetycznych), chromoterapia (leczenie kolorami), talasoterapia (terapeutyczny wpływ morza), hortikuloterapia (terapeutyczny wpływ pracy w ogrodzie), silvoterapia (terapeutyczne oddziaływanie drzew, lasu), ludoterapia (terapia przy pomocy gier i zabaw). [info Joanna Wcześny]
Zanim znalazłam się na warsztatach miałam już pewne podstawy teoretyczne, przeczytanych ileś pozycji książkowych i multimedialnych, co pozwoliło mi mieć wyobrażenie teoretyczne (oczywiście w stopniu podstawowym) jak to działa. Wiedziałam, przede wszystkim, że dobry terapeuta to nie tylko osoba uzdolniona w jakichś dziedzinach, które można wykorzystać w arteterapii, np rysunek, muzyka czy dziedziny humanistyczne i medyczne. Dobry terapeuta to przede wszystkim człowiek empatyczny i kochający ludzi. Do tego oczywiście powinien być dobrym psychologiem - niekoniecznie z dyplomem wyższej uczelni (mogą to być kursy i szkolenia), ale wiedza służąca rozpoznaniu emocji, trudności i potrzeb pacjentów czy podopiecznych jest niezbędna. I dopiero posiadając taki pakiet cech i umiejętności, możemy zacząć uzupełniać go o metody arteterapeutyczne z interesujących nas obszarów sztuki. A talent - hmm, talent (np. plastyczny, muzyczny czy teatralny) oczywiście się przydaje, ale to kwestia drugorzędna, ponieważ sztuka, którą tworzy pacjent nie jest i nigdy nie będzie oceniana w wymiarze kanonów dzieł sztuki. Tu terapią jest sam proces powstawania działa, i to co za jego pomocą udało się "przepracować", a nie efekt finalny, który poddaje się ocenie, jak np. prace wykonane przez studentów ASP. Podstaw dramy, rysunku czy muzyki, rytmiki, możemy się nauczyć w takim stopniu, aby wykorzystywać je swobodnie w pracy z podopiecznym. Ale w żadnym wypadku nasze umiejętności i talenty, w arteterapii nie powinny być celem same w sobie. I właśnie te warsztaty, utwierdziły mnie również w tym przekonaniu, ponieważ metody pracy arteterapeutycznej przedstawiane nam przez panią terapeutykę, mimo, iż nie było skomplikowane pod względem formy to jednak pozwoliły nam - uczestniczkom szkolenia, doskonale się odprężyć, rozpoznać swoje potrzeby, czy sięgnąć do pokładów skrzętnie skrywanych lub jeszcze nieuświadomionych emocji. Stąd efekt był taki, że nagle otworzyłyśmy się, mówiłyśmy rzeczy, których często nie mówi się własnej nawet najbliższej rodzinie, nagle zniknął dystans miedzy nami, mimo, iż tak naprawdę byłyśmy grupą obcych sobie kobiet. Po raz pierwszy na własnej skórze (wykonując powierzone nam zadania plastyczne, czy wsłuchując się w dźwięki określonej muzyki) mogłam poczuć jak silne oddziaływanie ma terapia sztuką. Wszystkie czułyśmy się tak swobodnie, niektóre uczestniczki pozwoliły sobie nawet na płacz, zupełnie jakby "wyrzuciły" z siebie pewne nagromadzone długo lęki, przykre sprawy, frustracje. Nikt się nie śmiał, nikt nie komentował, każdy starał się być dla każdego wsparciem. Nie mówię, że te warsztaty zmieniły moje życie, że teraz jestem inna - lepsza, to tak nie działa (przynajmniej kiedy nie oddziałujemy za pomocą tych metod - bodźców cyklicznie). Ale na pewno każda z nas przeżyła jakieś "oczyszczenie" z tych nagromadzonych w nas negatywowych emocji. Zresetowałyśmy nasze głowy, odblokowałyśmy nasze emocje, doświadczyłyśmy czegoś nowego, nauczyłyśmy się wiele - a to zawsze działa podbudowująco na człowieka. Wyszłyśmy w warsztatów szczęśliwsze. Pomimo, że przyszłyśmy się szkolić aby zyskać nowe narzędzia do codziennej pracy pedagogicznej, to każda z nas miała poczucie, że to był czas który poświeciła tylko sobie. Doszłyśmy więc do takich wniosków, że powinniśmy robić to znacznie częściej:) Częściej robić coś tylko dla siebie - w różnych formach, nie ważne czy to będzie spacer do lasu, ćwiczenie jogi, drzemka na kanapie, czy wypad ze znajomymi do kina, ważne żeby to był czas tylko dla nas, żebyśmy robili to co lubimy i co nas odpręża - relaksuje. Bo tylko robiąc coś dla siebie - robiąc sobie małe przyjemności, zyskamy dodatkową energię na nasze codzienne i niestrudzone - robienie czegoś dla innych:)
A to już niektóre z metod:
1) Kolaż słowny, z wyrazów wyciętych z gazet. Oczywiście szukamy pozytywów, ta praca ma pomóc uzmysłowić sobie nasze zalety, ewentualnie potrzeby, zobaczyć świat w sposób pozytywny:)
2) Ramka w 3D - co jest dla mnie ważne, z czego składa się moje życie - pasje, priorytety, marzenia itp.
3) Słuchamy relaksacyjnej muzyki, i słuchamy słów wypowiadanych przez terapeutę, rysujemy obrazy, które pojawiają nam się w trakcie.
4) Bardzo fajne ćwiczenie na współpracę, poznawanie siebie, nawiązywanie relacji. Tworzymy 3 osobowe grupy, każdy członek grupy dostaje do pomalowania duże koło wielkości ok 20 centymetrów (może być też kwadrat kub inna figura). Kiedy koła są pokolorowane, każda osoba z trzyosobowej grupy rozcina swoje koło na 2 części i jedną część sobie zostawia a drugą przekazuje innej osobie (zgodnie ze skazówkami zegara). Sami tez otrzymujemy od innej osoby połowę jej koła. Te dwie różne części zlepiamy taśmą i następnie robimy ciecie tam gdzie go jeszcze nie było tak aby były dwie połowy. Znowu jedną część sobie zostawiamy a drugą przekazujemy dalej. Znowu też dostajemy jedną cześć od innej osoby, którą doklejamy do swojej. Następne znowu ciecie poprzeczne - nigdy nie tniemy po tej samej linii, tylko szukamy nowego miejsca tak aby otrzymać dwie równe połowy. I na końcu każda z trzech osób w grupie uzyskuje całkiem kolorowe koło złożone częściowo z części pozostałych osób:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz