wtorek, 21 marca 2017

Wiosenna aura

21 marca przypada pierwszy dzień kalendarzowej wiosny. Ale astronomiczny początek wiosny zbiega się z równonocą wiosenna, a ta może pojawić się nieco szybciej czyli w przedziale 19 do 21 marca. Szczególnie dzieciom pierwszy dzień wiosny najmocniej kojarzy się z Dniem Wagarowicza i z topieniem Marzanny:) 

           Dla mnie jest coś takiego w wiośnie co się odbiera wszystkimi zmysłami, albo raczej pozazmysłowo:) Początek wiosny to czas szczególny, jedyny taki w roku kiedy na własnej skórze i tak bardzo, możemy poczuć prawdziwą jedność ze światem przyrody. Coś się w nas odradza, pęka skorupa nagromadzonych przez czas jesienna-zimowy, negatywnych emocji i melancholii - spowodowanych też częściowo brakiem bezcennej dla organizmu witaminy D. 
           Po za tym szarość zbyt krótkich dni, chłód utrzymujący się przez dłuższy czas źle nas nastraja. Dlatego kiedy nadchodzi wiosna a drzewa, krzewy, kwiaty, i wszelka inna roślinność budzi się do życia nasz biorytm, który również podlega tym procesom, budzi się ze snu zimowego. Z każdym promieniem słońca, które świeci już z zupełnie z inna mocą, niż to zimowe odnawiają się siły energetyczne, a każdy oddech zanurza nas w strumieniu doznań jak z innego wymiaru. I wtedy człowiek tak spragniony tego kontaktu, dotyku natury robi rzeczy których np. jeszcze tydzień temu zupełnie robić mu się nie chciało. A kiedy pyta sam siebie dlaczego to robi, skąd ten przypływ energii i szczęścia, skąd ta dodatkowa motywacja, co się zmieniło przez te parę dni? Kiedy pyta to sam nie wie. Tzn. rozumem nie ogarnia, ale czuje instynktem zupełnie pierwotnym, czuje jak wszystkie stworzenia..i tylko jego podświadomość wie skąd ta zmiana.
          Dziś rano ta wiosenna siła obudziła mnie już po 5 h, kręciłam się bez celu, w półmroku, bo co tu robić o tej godzinie? Hmm, pomyślałam, może książka a potem mały trening, przynajmniej nie obudzę reszty domowników. 
Pół godzinki ćwiczeń rozciągających i 15 minut na orbitreku. Swoją drogą byłam sama zaskoczona swoim zapałam, bo ćwiczenia fizyczne - mimo mojej świadomości że są ważne, jakoś tak zawsze schodzą mi na dziewiąty plan za lodówką i zawsze mam rzeczy ważniejsze, które uniemożliwiają mi zabranie się za nie;) A tu nagle proszę moje ciało samo zaczęło się ich domagać. Po ćwiczeniach szybki prysznic, śniadanie a potem poranna pyszna kawa, ale co tak w domu? Coś mnie wyrzuciło na taras i wtedy słońce zalało mnie swoim blaskiem, przymknęłam oczy, ptaki ćwierkały tak radośnie i tak głośno, że ledwo słyszałam radio które grało, a w głośniku Sia - The Greatest, nie otwieram oczu, bo po co - wole czuć to wszystko, zapach kawy zmieszany z poranną nieco jeszcze zmrożoną bryzą, którą słońce przenika swym ciepłem. Stałam tak dłuższą chwilę oszołomiona, hmm co dziś jest za dzień? No tak Eureka 21 marca!!!:) Jak miło, że wiosna sama zapukała do mnie, wyciągnęła mnie z łóżka i kazała ruszyć 4 litery, zmusiła do wysiłku z którego sama byłam zadowolona. Zaśpiewała mi głosem ptaków, zaszumiała lekkim podmuchem wiatru szepcząc cicho don't give ap - a może to Sia śpiewała, sama już nie wiem;) W głowie zapaliła mi taka myśl, zapiszę się na Salasę:) No a przynajmniej spróbuję, czy czułabym się w czymś takim, zrobię jakiś nowy Anfang:)


Zdjęcia użyte w poście pobrano z www.pixabay.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz