Dzień kobiet! Dzień kobiet! Niech żyją nam zdrowe...to prawda dużo zdrowia przede wszystkim dziś życzę Sobie i wszystkim Paniom:) A tak poza tym, jak sprawić by Dzień Kobiet był dla Nas świętem naprawdę radosnym i przyjemnym?
Międzynarodowy Dzień Kobiet świętujemy 8 marca. Odkąd pamiętam w Dniu Kobiet wszystkie Panie obowiązkowo dostawały po kwiatku, w moim domu również ten zwyczaj jest kultywowany. Kiedyś standardowo były to tulipanki, dziś wachlarz możliwości jest praktycznie nieograniczony - cudowne bukiety, pojedyncze różyczki - kto co woli, a do tego mnóstwo słodkości, tym kuszą nas już od paru dni wszystkie markety, które w swej ofercie przygotowują co roku specjalne słodkie prezenty dla bohaterek 8 marca:) Czyli kwiatki i czekoladki, tak w naszej zachodniej kulturze powinno się świętować ten dzień? I to wszystko? Nie, bo oczywiście, że zasługujemy na dużo, dużo więcej drogie Panie:) Za to wszystko co każdego dnia robimy dla naszych rodzin, my strażniczki domowego ogniska - bo w tej kwestii mimo emancypacji kobiet, tak naprawdę nie wile się zmieniło. Oczywiście ja wcale nie twierdze, że to źle - żeby było jasne. Kobieta bowiem już tak jest skonstruowana, to totalna biologia - zestaw naszych genów i hormonów sprawia, iż jesteśmy bardziej wrażliwe i emocjonalniej niż mężczyźni podchodzimy do takich kwestii jak wychowanie potomstwa, czy mamy po prostu sporo empatii by móc dla tego celu poświęcić swoje sprawy, czy kariery. Oczywiście to, iż polska kobieta - matka i żona i kochanka:) ma każdego dnia tak wiele na swej głowie, w dzień powszedni nie wzrusza nas raczej za bardzo. Wciąż pędzimy załatwiamy miliony spraw, i tak często brakuje nam czasu na chwile wytchnienia. To właśnie taki dzień - Dzień kobiet, wybija nas na chwileczkę z naszego racjonalnego "szaro-codziennego" schematu i pozwala pomyśleć o Sobie. To bardzo dobrze, tak być powinno, ponieważ polskie kobiety, mają o wiele mniej czasu na swoje małe przyjemności niż ich rówieśniczki z tzw. państw zachodnich (my się tu zaliczamy co prawda geopolitycznie, ale jeszcze nie do końca mentalnie). Czemu posłużyłam się tą nieco polityczna nomenklaturą, a no dlatego iż - niestety ekonomia może jeszcze bardziej niż kultura kształtuje nasze życie. To ona decyduje jak spędzamy wolny czas, i czy w ogóle go mamy. Dziś nowoczesna kobieta zachodu to kobieta dbająca o siebie, ceniąca swój czas, to taka która ma również odwagę siebie doceniać, jest świadoma swojej wartości i wyjątkowości - u nas niestety wciąż jest z tym problem. To kobieta, którą należycie opiekuje się państwo. Która ma do dyspozycji odpowiedni pakiet świadczeń prozdrowotnych jak np., darmowy dostęp do zajęć sportowych, rekreacyjnych np. joga, zumba czy taniec - i nie wahaja się z niego skorzystać. Może ona również liczyć na pomoc socjalną związaną z wychowaniem dzieci, dzięki czemu nie musi ciężko pracować np. na dwa etaty. Mało tego może np. pracować na 1/2 lub 1/3 etatu, żeby mieć odskocznię od domowych obowiązków. Fajna sprawa:) No ale to już ekonomia, "zejdźmy" z niej więc szybciutko, w ten radosny dzień;) Bo nie ma co się przecież smucić, że nas tak w tej pięknej Polsce naszej, nie rozpieszczają, skoro jesteśmy zdrowe i piękne:) Jeśli już dostałyśmy więc kwiatek i czekoladki podziękujmy ładnie:) Ale nie bójmy się też zakomunikować, że przecież należy nam się coś więcej. Np. wspólne wyjście do kina z koleżankami, czy babski wieczór w ulubionej knajpce przy lampce wina:) A może masaż, albo inne zabiegi Spa&Wellness w domowym zaciszu. Bo wcale nie mówię, że mamy może naciągać na jakieś niewyobrażalne koszty naszą drugą połowę - wystarczy, że zajmie się ona naszymi pociechami abyśmy mogły zyskać trochę upragnionego czasu dla siebie - a my już będziemy wiedziały jak go sobie zorganizować:)
A jak zatem wyglądał mój Dzień Kobiet? Po pierwsze od paru lat mam zwyczaj do tego Dnia Kobiet, który często wypada w środku tygodnia, dołączać w pakiecie jeszcze weekend go poprzedzający. Oczywiście rozumiem, iż mi jako singielce na pewno jest nieporównywalnie łatwiej wygospodarować dla siebie aż tyle czasu, ale przy odrobinie chęci można zdziałać wiele nawet mając "pełną chatę". Udało mi się więc bez większego problemu namówić moje dwie koleżanki - mamuśki na wspólne świętowanie. W sobotę dziewczyny wyspały się porządnie, aby mieć silę na bieganie po mieście. No ja dużo krócej pospałam, dlatego, że z rana popędziłam na warsztaty kulinarne na BioBazarku w Gdańsku, gdzie przemiła pani - blogerka i kucharka w jednym, uczyła nas piec ciasto marchewkowe ze świeżym ananasem:) Potem szybciutko biegiem na wykład Gdańskiej Szkoły Muralu, i o 17h spotkanie z dziewczynami, które zaczęło się od przepysznej kawy okraszonej czymś rewelacyjnym bitą śmietaną, wspominkom nie było końca:) Wieczorem obowiązkowo uczta dla podniebienia - tym razem kuchnia japońska, którą swoją drogą uwielbiam:) Niedziele postanowiłam spędzić na sportowo, gdyż uznałam, iż czynna rekreacja też jest ważna dla mojego ciała i umysłu. Poza tym ile można się pławić w słodkim lenistwie i bitej śmietanie;) Więc ranek i południe wypełnił mi spacer nadmorskim deptakiem z Gdańska w kierunku Spotu, kontynuowany w Sopocie już brzegiem morza. Co prawda pogoda troszkę się zważyła nieco popołudnia - a ja oczywiście bez parasola, całe szczęście zbliżałam się akurat do Zatoki Sztuki, i tam przy czarnej herbacie z nutą wanilii przeczekałam atak deszczu. Morze lekko wzburzone - falowało, cudnie było na nie patrzeć z ciepłego i przytulnego wnętrza przez okno:) Kiedy wypogodziło się nieco był spacer z aparatem uliczkami Sopotu zakończony tradycyjnie w Pijalni Wedlowskiej Czekolady - gdzie czekała już na mnie znajoma. Rozstałyśmy się wcześniej, wszak jutro każdy musi wrócić do swoich obowiązków. Pomachałam jej tylko jak wsiadała do SKM'ki, a sama udałam się jeszcze na Monte Cassino w poszukiwaniu prezentu - dla kogo? No przecież, że dla mnie na Dzień Kobiet, w końcu 8 marca jeszcze wciąż był przede mną:)
Wczoraj - wtorek, z dzieciakami na świetlicy, oczywiście tematycznie - produkowaliśmy papierowe tulipanki origami, specjalnie na Dzień Kobiet (będą niedługo na blogu):). Po zajęciach dzieciaki wręczyły kwiatki swoim mamom, ciociom, które przyszły je odebrać nie czekając nawet do środy:) Dziś więc też postanowiłam u siebie zrobić mały bukiecik z kolorowych tulipanków i otworzyć mój prezent. A cóż to takiego sobie sprezentowałam? A no już pokazuję:
Od pięknego pudełeczka w egzoterycznym "papuzim klimacie", nie mogłam oderwać wzorku od momentu kiedy je przyuważyłam:) A co w środeczku?
Magiczne blaszane pudełeczko o nazwie "Inspirujące kolorowanki - ukojenie" Wydawnictwa Olesiejuk, zawierało właśnie dwie kolorowanki do arteterapii oraz 8 kredek:) Dla miłośnika sztuki arteterapii, czyli między innymi relaksującego i kreatywnego rysowania i kolorowania, to prawdziwa gratka:) Poza tym ktoby to lepiej wymyślił, i tak odgadł moje najskrytsze marzenia jak nie właśnie ja sama;) Dlatego drogie Panie nie bójcie się robić same sobie prezentów, i to nie tylko od święta. Bo to doskonały sposób na zauważenie siebie - bo my w brew pozorom mimo, że codziennie przeglądamy się w lustrze wcale siebie nie widzimy, zapominamy o naszych potrzebach i o tym jakie jesteśmy wartościowe. Doceńmy więc siebie od czasu do czasu - robiąc sobie, przynajmniej raz w tygodniu mały prezencik. To nie musi wcale być rzecz materialna. Wszak to co sprawia człowiekowi największą przyjemność, i daje prawdziwe szczęście akurat jest nie do kupienia:). To może być pójście na warsztaty tematyczne, czy spotkanie autorskie (wiele takich wydarzeń ma w swoim repertuarze Multimedialna Biblioteka w Sopocie), gorąca kąpiel z płonącymi świecami w olejkach eterycznych, siedzenie na kanapie tak blisko i wspólna rozmowa, kawa na mieście z koleżanką, czy spacer, nawet krótki np. do lasu. A propos lasu, ja dziś byłam waśnie na takim świątecznym spacerku, i było bosko. Powietrze przesycone było zapachem igliwia, ale jakoś tak już wiosennie, może przez te ptaki, które tak wspaniale śpiewały, a może przez to słońce, które dziś zrobiło wyjątek i wyszło zza szarych chmur, aby zaświecić specjalnie dla Nas:) Po powrocie ze spaceru, zabrałam się za coś co uwielbiam robić, czyli ekologiczne kulinaria. Najpierw zrobiłam sobie ekologiczny soczek marchewkowy, a na obiad babka kartoflana - oczywiście z dodatkiem marchewki, i boczku. Na deser natomiast razem z moją ciocią upiekłyśmy ciasteczka marchewkowe, mimo, że właściwie prawie bez cukru to są przepyszne i słodkie:) Ale to nie koniec jeszcze babskich przyjemności na dziś, więc zaraz uciekam wziąć gorącą kąpiel, bo jakoś tak się zzzimno zrobiło. A potem - coś dziś mam ochotę na gorące kakao i do tego hmm..jeszcze jakiś dobry film:) Z całego serca życzę, dziś i nie tylko dziś wielu cudownych chwil:)
Międzynarodowy Dzień Kobiet świętujemy 8 marca. Odkąd pamiętam w Dniu Kobiet wszystkie Panie obowiązkowo dostawały po kwiatku, w moim domu również ten zwyczaj jest kultywowany. Kiedyś standardowo były to tulipanki, dziś wachlarz możliwości jest praktycznie nieograniczony - cudowne bukiety, pojedyncze różyczki - kto co woli, a do tego mnóstwo słodkości, tym kuszą nas już od paru dni wszystkie markety, które w swej ofercie przygotowują co roku specjalne słodkie prezenty dla bohaterek 8 marca:) Czyli kwiatki i czekoladki, tak w naszej zachodniej kulturze powinno się świętować ten dzień? I to wszystko? Nie, bo oczywiście, że zasługujemy na dużo, dużo więcej drogie Panie:) Za to wszystko co każdego dnia robimy dla naszych rodzin, my strażniczki domowego ogniska - bo w tej kwestii mimo emancypacji kobiet, tak naprawdę nie wile się zmieniło. Oczywiście ja wcale nie twierdze, że to źle - żeby było jasne. Kobieta bowiem już tak jest skonstruowana, to totalna biologia - zestaw naszych genów i hormonów sprawia, iż jesteśmy bardziej wrażliwe i emocjonalniej niż mężczyźni podchodzimy do takich kwestii jak wychowanie potomstwa, czy mamy po prostu sporo empatii by móc dla tego celu poświęcić swoje sprawy, czy kariery. Oczywiście to, iż polska kobieta - matka i żona i kochanka:) ma każdego dnia tak wiele na swej głowie, w dzień powszedni nie wzrusza nas raczej za bardzo. Wciąż pędzimy załatwiamy miliony spraw, i tak często brakuje nam czasu na chwile wytchnienia. To właśnie taki dzień - Dzień kobiet, wybija nas na chwileczkę z naszego racjonalnego "szaro-codziennego" schematu i pozwala pomyśleć o Sobie. To bardzo dobrze, tak być powinno, ponieważ polskie kobiety, mają o wiele mniej czasu na swoje małe przyjemności niż ich rówieśniczki z tzw. państw zachodnich (my się tu zaliczamy co prawda geopolitycznie, ale jeszcze nie do końca mentalnie). Czemu posłużyłam się tą nieco polityczna nomenklaturą, a no dlatego iż - niestety ekonomia może jeszcze bardziej niż kultura kształtuje nasze życie. To ona decyduje jak spędzamy wolny czas, i czy w ogóle go mamy. Dziś nowoczesna kobieta zachodu to kobieta dbająca o siebie, ceniąca swój czas, to taka która ma również odwagę siebie doceniać, jest świadoma swojej wartości i wyjątkowości - u nas niestety wciąż jest z tym problem. To kobieta, którą należycie opiekuje się państwo. Która ma do dyspozycji odpowiedni pakiet świadczeń prozdrowotnych jak np., darmowy dostęp do zajęć sportowych, rekreacyjnych np. joga, zumba czy taniec - i nie wahaja się z niego skorzystać. Może ona również liczyć na pomoc socjalną związaną z wychowaniem dzieci, dzięki czemu nie musi ciężko pracować np. na dwa etaty. Mało tego może np. pracować na 1/2 lub 1/3 etatu, żeby mieć odskocznię od domowych obowiązków. Fajna sprawa:) No ale to już ekonomia, "zejdźmy" z niej więc szybciutko, w ten radosny dzień;) Bo nie ma co się przecież smucić, że nas tak w tej pięknej Polsce naszej, nie rozpieszczają, skoro jesteśmy zdrowe i piękne:) Jeśli już dostałyśmy więc kwiatek i czekoladki podziękujmy ładnie:) Ale nie bójmy się też zakomunikować, że przecież należy nam się coś więcej. Np. wspólne wyjście do kina z koleżankami, czy babski wieczór w ulubionej knajpce przy lampce wina:) A może masaż, albo inne zabiegi Spa&Wellness w domowym zaciszu. Bo wcale nie mówię, że mamy może naciągać na jakieś niewyobrażalne koszty naszą drugą połowę - wystarczy, że zajmie się ona naszymi pociechami abyśmy mogły zyskać trochę upragnionego czasu dla siebie - a my już będziemy wiedziały jak go sobie zorganizować:)
A jak zatem wyglądał mój Dzień Kobiet? Po pierwsze od paru lat mam zwyczaj do tego Dnia Kobiet, który często wypada w środku tygodnia, dołączać w pakiecie jeszcze weekend go poprzedzający. Oczywiście rozumiem, iż mi jako singielce na pewno jest nieporównywalnie łatwiej wygospodarować dla siebie aż tyle czasu, ale przy odrobinie chęci można zdziałać wiele nawet mając "pełną chatę". Udało mi się więc bez większego problemu namówić moje dwie koleżanki - mamuśki na wspólne świętowanie. W sobotę dziewczyny wyspały się porządnie, aby mieć silę na bieganie po mieście. No ja dużo krócej pospałam, dlatego, że z rana popędziłam na warsztaty kulinarne na BioBazarku w Gdańsku, gdzie przemiła pani - blogerka i kucharka w jednym, uczyła nas piec ciasto marchewkowe ze świeżym ananasem:) Potem szybciutko biegiem na wykład Gdańskiej Szkoły Muralu, i o 17h spotkanie z dziewczynami, które zaczęło się od przepysznej kawy okraszonej czymś rewelacyjnym bitą śmietaną, wspominkom nie było końca:) Wieczorem obowiązkowo uczta dla podniebienia - tym razem kuchnia japońska, którą swoją drogą uwielbiam:) Niedziele postanowiłam spędzić na sportowo, gdyż uznałam, iż czynna rekreacja też jest ważna dla mojego ciała i umysłu. Poza tym ile można się pławić w słodkim lenistwie i bitej śmietanie;) Więc ranek i południe wypełnił mi spacer nadmorskim deptakiem z Gdańska w kierunku Spotu, kontynuowany w Sopocie już brzegiem morza. Co prawda pogoda troszkę się zważyła nieco popołudnia - a ja oczywiście bez parasola, całe szczęście zbliżałam się akurat do Zatoki Sztuki, i tam przy czarnej herbacie z nutą wanilii przeczekałam atak deszczu. Morze lekko wzburzone - falowało, cudnie było na nie patrzeć z ciepłego i przytulnego wnętrza przez okno:) Kiedy wypogodziło się nieco był spacer z aparatem uliczkami Sopotu zakończony tradycyjnie w Pijalni Wedlowskiej Czekolady - gdzie czekała już na mnie znajoma. Rozstałyśmy się wcześniej, wszak jutro każdy musi wrócić do swoich obowiązków. Pomachałam jej tylko jak wsiadała do SKM'ki, a sama udałam się jeszcze na Monte Cassino w poszukiwaniu prezentu - dla kogo? No przecież, że dla mnie na Dzień Kobiet, w końcu 8 marca jeszcze wciąż był przede mną:)
Wczoraj - wtorek, z dzieciakami na świetlicy, oczywiście tematycznie - produkowaliśmy papierowe tulipanki origami, specjalnie na Dzień Kobiet (będą niedługo na blogu):). Po zajęciach dzieciaki wręczyły kwiatki swoim mamom, ciociom, które przyszły je odebrać nie czekając nawet do środy:) Dziś więc też postanowiłam u siebie zrobić mały bukiecik z kolorowych tulipanków i otworzyć mój prezent. A cóż to takiego sobie sprezentowałam? A no już pokazuję:
Od pięknego pudełeczka w egzoterycznym "papuzim klimacie", nie mogłam oderwać wzorku od momentu kiedy je przyuważyłam:) A co w środeczku?
Magiczne blaszane pudełeczko o nazwie "Inspirujące kolorowanki - ukojenie" Wydawnictwa Olesiejuk, zawierało właśnie dwie kolorowanki do arteterapii oraz 8 kredek:) Dla miłośnika sztuki arteterapii, czyli między innymi relaksującego i kreatywnego rysowania i kolorowania, to prawdziwa gratka:) Poza tym ktoby to lepiej wymyślił, i tak odgadł moje najskrytsze marzenia jak nie właśnie ja sama;) Dlatego drogie Panie nie bójcie się robić same sobie prezentów, i to nie tylko od święta. Bo to doskonały sposób na zauważenie siebie - bo my w brew pozorom mimo, że codziennie przeglądamy się w lustrze wcale siebie nie widzimy, zapominamy o naszych potrzebach i o tym jakie jesteśmy wartościowe. Doceńmy więc siebie od czasu do czasu - robiąc sobie, przynajmniej raz w tygodniu mały prezencik. To nie musi wcale być rzecz materialna. Wszak to co sprawia człowiekowi największą przyjemność, i daje prawdziwe szczęście akurat jest nie do kupienia:). To może być pójście na warsztaty tematyczne, czy spotkanie autorskie (wiele takich wydarzeń ma w swoim repertuarze Multimedialna Biblioteka w Sopocie), gorąca kąpiel z płonącymi świecami w olejkach eterycznych, siedzenie na kanapie tak blisko i wspólna rozmowa, kawa na mieście z koleżanką, czy spacer, nawet krótki np. do lasu. A propos lasu, ja dziś byłam waśnie na takim świątecznym spacerku, i było bosko. Powietrze przesycone było zapachem igliwia, ale jakoś tak już wiosennie, może przez te ptaki, które tak wspaniale śpiewały, a może przez to słońce, które dziś zrobiło wyjątek i wyszło zza szarych chmur, aby zaświecić specjalnie dla Nas:) Po powrocie ze spaceru, zabrałam się za coś co uwielbiam robić, czyli ekologiczne kulinaria. Najpierw zrobiłam sobie ekologiczny soczek marchewkowy, a na obiad babka kartoflana - oczywiście z dodatkiem marchewki, i boczku. Na deser natomiast razem z moją ciocią upiekłyśmy ciasteczka marchewkowe, mimo, że właściwie prawie bez cukru to są przepyszne i słodkie:) Ale to nie koniec jeszcze babskich przyjemności na dziś, więc zaraz uciekam wziąć gorącą kąpiel, bo jakoś tak się zzzimno zrobiło. A potem - coś dziś mam ochotę na gorące kakao i do tego hmm..jeszcze jakiś dobry film:) Z całego serca życzę, dziś i nie tylko dziś wielu cudownych chwil:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz